Jeden z najlepszych serwerów o tematyce militarnej!
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Ptryg siedział na kanapie i czytał e-booka w postaci gazety. Cenzurował artykuły, by lud wiedział co ma wiedzieć. Nie zauważył swojego pupilka, Sweetra. Dopiero gdy ten chrząknął głośno, obrócił się w jego stronę.
- O, jesteście. Dobrze. - dukał powoli. - Sprawa wagi państwowej.
- O co chodzi?
- Według ankiety, antyrakownicy mają zdobyć większość w parlamencie. Oczywiście, musieliśmy przekształcić sondaże na naszą korzyść ale to wygląda groźnie. - odłożył e-booka i wstał. - Powstańcze bojówki JC ostatnio zaatakowały Raki Małe. Nigdy nie byli tak blisko stolicy. Sprawa jest bardzo poważna.
- Wiem. Rozwścieczony tłum skandował dzisiaj pod moim domem.
- No, zniknął już nawet z Google Maps a nagranie z akcji jest na MeTube.
- Co kurwa?
- Jajco, zobacz.
Sięgnął po pilota leżącego na dębowym biurku. Włączył hologram który przekształcił się w ekran telewizora. Na nim widoczne było nagranie, jak jedni z przywódców JC, dokonują ataku na rezydencję admina.
- Jebane skurwiele. Roach to menda, Ksenuh też. Ale Remi to już skurwysyn totalny.
- Wiem, człowieku, wiem...
- To co zamierzasz zrobić?
- Na razie? - wyłączył hologram. - Wprowadzić stan wojenny.
- Zgadzam się. - mruknął. - Co na to Snake, Soldier i inni?
- Snake jest w podróży służbowej a z Soldierem nie ma kontaktu. Ogółem chujówka sroga.
Roach wsiadł za kierownicę nowego citroena. Obok niego usiadł Ksenuh a na tyłach rozsiadł się Remi.
Obaj byli ubrani w t-shirty ze znakiem protestu przeciwko władzy raków, zaś Remi miał na sobie dresową bluzę, ze spodniami moro.
Odpalił auto i wyjechał z terenu rezydencji. Ksenuh lewą ręką włączył muzykę w radiu.
- Udana akcja? - spytał.
- Niezła, niezła. Tylko szkoda że nie dorwaliśmy gnoja. - mruknął ponuro i popsuł dobry nastrój Roach.
- Ale za to jego żona nie żyje. Zawsze jakiś plus jest w takich sytuacjach. - dopowiedział Remi.
- No. - odpowiedział lakonicznie Roach.
Śmigłowiec buntowników JC leciał powoli i zaczął lądować w łanach pszenicy. Sebran spojrzał na zegarek i lekko się skrzywił.
- O co chodzi? - zapytał Kuba.
- Powinni już być.
- Zaraz będą. Oni tak zawsze robią.
Nie mylił się. Po dziesięciu minutach, czarny Citroen dojechał na pole i rozjechał kłosy zboża. Pilot, czyli Maxim, skończył pić kawę i ponownie włączył silnik maszyny.
Pierwszy z samochodu wyskoczył Ksenuh, a po nim Roach. Ostatni wyszedł Remi. Przywitali Sebrana i Kubę skinieniem głowy.
- Operacja udana. - stwierdził Remi basowym głosem.
- No, też tak sądzę. Bajecznie ostrzelaliśmy jego melexa ale nie dorwaliśmy sukinsyna.
- Tam chuj, jebać to. Zaczyna się wojna na całego a nie popierdalanie po lasach. - odpowiedział.
Roach lekko zachichrał a Kuba uśmiechnął się. Wskoczyli do śmigłowca i usiedli. Maxim poderwał helikopter do lotu i rozpoczął lot w stronę bazy operacyjnej JC – Jamy Rakowskiej.
Ptryg wybrał w telefonie numer Snake'a. Chwilę odczekał.
- Zaskroniec? Znaczy, tfu, Snake? To ja, Ptryg. Masz chwilę?
- Noo. - przeciągał głos po drugiej stronie telefonu.
- Sprawa jest poważna.
- Co znowu Sweeter odkurwił?
- A co ja? - obruszył się.
- Nic, nic. - odpowiedział Ptryg. - Rebelia chce przeprowadzić kontratak. Trzeba odciąć łeb hydrze.
- Jak obetniesz jeden, odrosną trzy. - powiedział z dawką sceptycyzmu.
- Dostaniesz 2137 dolarów za jednego zabitego rebelianta JC. Rozumiesz? Jesteś do cholery komendantem tajnej policji królewskiej, plenisz jebany bunt. Osrebrze cię. Nie, ozłocę! Tylko nie mogę stracić stołka i posady bo jak mnie na taczce ze stolicy wywiozą, to będzie to koniec, kapujesz?!
- Ta. Zajmę się tym. - powiedział chłodno i rozłączył się.
Maxim wylądował na zboczu Pasma Porażek, największego łańcucha górskiego królestwa. Zgasił silnik i pierwszy wyszedł, zaś po nim buntownicy.
Po chwili weszli do Jamy Rakowskiej – głębokiej, ciemnej i dużej jaskini. Przez chwilę Ksenuh macał ścianę w poszukiwaniu przełącznika. Wpisał kod dziesięciocyfrowy i ściana przechyliła się, przez co rebelianci wleźli do środka.
Wnętrze bazy było bardzo nowoczesne. Dominowały kamery, hologramy, monitory, guziki i wieżyczki obronne.
Na skrzyżowaniu ulic Zjebania i Rakotwórstwa, zebrał się ogromny tłum ludzi z czerwonymi flagami i portretami Lenina oraz Marxa. Przewodził im facet w równie bujnej jak Marx brodzie, nazywany głównie Pr0fesorem.
- Jebać burżuazję! Proletariat niech żyje! - wydzierał się tłum komuchów.
Zza rogu wyszli policjanci w kaskach i strojach do tłumienia zamieszek. Trzymali tarcze i gumowe pały. Byli gotowi do obijania uczestników protestu. Za nimi podążał samochód z zainstalowaną na górze armatką wodną. Z włazu wyszedł komendant policji miejskiej, zwanej Kombinatem, Soldier.
- Kto na władzę królewską rękę podnosi... - zaczął.
- To władza mu ją w rzyć wsadzi, aż gardłem wyjdzie! Taka to, psia mać, wolność! - splunął jeden z ludzi protestujących. Z akcentu to był chyba rolnik.
- Zalecam rozejście się do domów... - ponownie zaczął.
- Po moim, kurwa, trupie! - krzyknął Profesor.
- Mogę zrealizować to życzenie. - zagroził.
Rebelianci kręcili się po kwaterze głównej. Ksenuh wkradł się cichaczem do sterowni i uruchomił projektor który automatycznie włączył hologram przedstawiający Militaria City. Utworzył wizualną mapę 3D na wielkim stole umieszczonym w głównym pomieszczeniu.
Piątka podeszła do hologramu. Roach wcześniej włączył światło. Maxim siedział w hangarze, gdzie uzupełniał paliwo do kontenerów.
Najlepiej zbudowanym z nich wszystkich mężczyzną, był niewątpliwie Remi. Wygrał osiem zawodów kulturystycznych i zabił trzy razy tyle ludzi w bójkach. Był królewskim ochroniarzem ale czując zagrożenie, Sweeter posądził go o spisek przeciwko królowi. Ten chciał go zabić ale spierdolił i dołączył do rebeliantów. Posiadał sztywne, czarne włosy i błękitne oczy.
Nie gorzej wypadał Sebran, z zawodu ekonomista na giełdzie w Militaria City, podwójny szpieg na rynku inwestycji. Śledził bacznie kursy walut i strzegł buntowniczych depozytów złota na kontach w Szwajcarii. Brunatne włosy lekko przesłaniały mu oczy ale wzrok posiadał sokoli. Zaznaczał się dużą charyzmą ale mniejszą od taktyka buntowników.
Roach czyli wyżej wspomniany taktyk, był z zawodu dziennikarzem ale ostatecznie odkrył wielkie machlojki na dworze i czuł że musi to wykorzystać. Napisał artykuł, wybuchła afera ale skończył źle. Teorytycznie mieli go powiesić ale jakoś mu się udało uciec. Posiadał fryzurę na hilterjugend, która w połączeniu ze szmaragdowymi oczami, tworzyła jakby wyraz dobrego aryjczyka, choć Roach gardził i nazistami i komuchami.
Kuba starał się ułożyć sobie życie w Northerns, czyli straży granicznej na północnych rubieżach kraju ale gdy zaczęły się polowania na byłych członków, wtopił się w rebelię. Był najniższy z rady pięciorga ale zawsze potrafił szczęśliwie wrócić z akcji.
Ksenuh czyli ojciec buntu komand Jabol Corporation, najbardziej nienawidził Sweetra, Ptryga i innych wpływowych obywateli królestwa. Gardził nimi na każdym kroku i porzucił wygodne życie reportera telewizji państwowej. Z wyglądu był nawet nieźle zbudowany ale nie w takim stopniu jak Sebran czy Remi. No i nie był tak kościsty jak Roach.
Policja biła pałkami w tarcze. Podchodzili w szeregu w stronę protestującego tłumu. Ten nie zamierzał się cofnąć. W końcu ktoś rzucił kamieniem w stronę policjanta, zaś ten odbił go tarczą. Z tyłu zbliżały się oddziały prewencji z wyciągniętymi karabinami i naładowanymi gumowymi kulami w magazynkach. Odbezpieczyli broń i skierowali ją w stronę tłumu. Przyłbicę w hełmach zsunęli na twarz.
Ksenuh wskazywał kolejne piętrzące się budynki na hologramie miasta. Światło wnikało mu w rysy i kreśliło wyraz człowieka zdecydowanego. Mimo faktu że był gotów obalić skorumpowanego króla, wolał jednak wszystko skrupulatnie planować by nie wyjść na brawurowego idiotę.
- Panowie. - zaczął. - Wezwałem na jutro Pr0fesora do tej siedziby. Istnieje plan żeby wysłać go na delegację do rozbitych republik roleplay'owych. Jako taki korespondent wojenny.
- Mam go w dupie. Jest komuchem i będzie zawsze komuchem. Skurwił się to kurwą pozostanie. - skwitował Remi.
- Fakt, ale pomyślcie jakby go tak w eleganckim stylu zlikwidować i jeszcze Ptryg by stracił na tym.
- Czyli? - spytał się ostrożnie milczący dotąd Roach.
- Czyli pakujemy go w samolot pod przykrywką delegacji i wysyłamy na Królewskie Centrum Handlu. Piękny akt zamachu terrorystycznego zostanie zrzucony na rząd bo dzisiaj komuchy protestują w stolicy. No i stracą dwie wieże.
- Jak w pierdolonych kurwa szachach. - dokończył Remi.
Ptryg palił papierosa stojąc przy szklanej szybie. Patrzył na śródmieście z którego stworzyła się prawdziwa ziemia niczyja. Wszędzie latały mołotowy, płonęły opony, armatki wodne nie nadążały, kamienie huczały obok uszu zaś wszystko dobijały krzyki o normalnym życiu i naprawie sądownictwa. Spalił papierosa i z niesmakiem patrzył na bezradność policji w stosunku do komuszych burd na ulicach.
Offline
Roach ty masz talent książkę napisz.
Ludzi należy albo zjednywać sobie pieszczotą, albo niszczyć, bo za drobne krzywdy będą się mścili, a doznawszy wielkich nie będą już w stanie
Wojny zaczynają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz.– Niccolò Machiavelli
Offline
Piszę osobno ale nie dam tutaj
Offline
Udostępnij ją kiedyś. ;d
Offline
Ta, udostępnij całą administracje a nie skrawek ;-;
Offline
To było pisane jeszcze wtedy, kiedy nie byłeś w administracji, więc nie zachowuj się jak eGzotic.
Offline
To samo co pod poprzednim opowiadaniem. Zajebiste.
Offline
Dobre, dobre. xD Co prawda poza dialogami nie powinno być kolokwialnych określeń takich jak "komuch" czy "komuszy" ale poza tym zajebiste tak jak i poprzednie. Zaraz idę i czytam trzecie opowiadanie.
Offline
Strony: 1
[ Wygenerowano w 0.016 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 804 kB (Maksimum: 940.52 kB) ]